Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Pokiwałam głową, nieco rozbawiona, ale i pełna podziwu.
- Kiedyś może uchwycisz coś, co sprawi że będziesz... Czuł się spełniony? - uśmiechnęłam się miękko i czule. - Nawet romantyczne duszę kiedyś dopadnie stabilizacja nie uważasz? Mam jednak nadzieję, że kiedy już to się stanie, to ty będziesz czuł szczęście i dobrobyt u boku jakiejś cudownej kobiety - uśmiechnęłam się czule. - Może nowy ląd tylko na ciebie czeka? Ah kto to wie - wzruszyłam lekko ramionami. - Na pewno znajdziesz gdzieś tam miejsce ze swoją romantyczną duszą...
Offline
Zmarszczyłam lekko brwi. Oh, piękna Janet... Czy ona... Nie liczyła na nic? Nie miałem zamiaru mówić cokolwiek o jej napomknięciu o szukaniu jakiejś tam cudownej kobiety na nowym lądzie! Po co miałbym szukać jakąś tam kobietę, skóra tą idealna mam już pod samym nosem? Piękna Janet... Co ci chodizlo po głowie? Bałaś się romantyka? A może jednak balas się bo poprzedni mężczyzna cię zawód? Na pewno jeszcze nie wypadało mi dopytywać o jej byłego męża, nie chciałem nawet tego robić. Przeszłość to przeszłość, a przyszłość to my... Ah! No dobrze, może znów się zapędziłem, ale TERAŹNIEJSZOSC TO NA PEWNO MY!
- Romantycy mają właśnie z tym problem, Janet. Nasze miejsce nie do końca jest powiązane z ciałem, a właśnie z duchem. A tych jest lekki, leci tam, gdzie go wiatr poniesie - szepnąłem, zsuwając dłonie że stolika i splątując je ze sobą na swoich kolanach. - A ty droga Janet? Jaką masz duszę? Żadną przygód? Stałą? Zamkniętą? Mi możesz zdradzić... Obiecuje się nikomu nie wygadać!
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Uśmiechnęłam się miękko, jednak na chwilkę odpłynęłam myślami. Oparłam policzek na jednej dłoni, drugą za to zaś musiałam palcami listki roślinki, która stała z boku stoliczka.
- Też mam duszę romantyka, muszę Ci wyznać... - przyznałam powoli i miękko. - Głowę pełną ideii i wizji, nie obawiając się niczego... Jednak to już zmęczona dusza. Wiele przykrości napotkało mnie na drodze, jak pewnie wielu... - westchnęłam cicho, z melancholią. - Być może dlatego tak dobrze mi płynie z tobą czas... Jesteś taki pełen nadziei, zarażasz mnie swoją radością i szczęściem, drogi Coltonie... - uśmiechnęłam się miękko.
Offline
- My romantycy, musimy się wspierać, Janet. - Uśmiechnąłem się do niej ciepło, zerkając na jej dłon, bawiąca się listkami roślinki. Miałem nadzieję, że ta zabawa oznacza rozkojarzenie, a nie znudzenie. - Ciężki żywot przyszło nam wieść, moja droga. Żeby być nienagannym romantykiem trzeba nauczyć się radzić sobie z bólem. To trudna umiejętność, ale niezbędna w takich przypadkach jak nasze - zaznaczyłem, wyciągając dłoń by lekko tracić jej palce swoimi.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Uniosłam na niego wzrok swoich czujnych oczu, gdy tak muskał moje palce. Uśmiechnęłam się czule na ten gest i straciłam zainteresowanie roślinką, a skupiłam się na Coltonie.
- Radzić sobie z bólem... Tak, masz rację... - mruknąłem cicho, z czułością patrząc na nasze palce, które z taką ciekawością muskały się - Muszę Ci wyznać, że spałam wczoraj bardzo dobrze - powiedziałam, pozornie bez tematu. - Spałam spokojnie, bo nie bałam się, nie wspomniałam przeszłości, a rozmyśliłam się o tobie, o twojej radości, tak szczerym zapatrzeniu... Twój spokój pomaga mi na mój ból, Coltonie, podoba mi się ten stan.
Offline
Otworzyłem szerzej oczy, z zaskoczeniem spoglądając na piękną blondynkę.
- Mój... Spokój? - zapytałem z lekka rozbaiwiny ale w zdecydowanej większości zaskoczony jej słowami. - Wydawało mi się, że spokój to jedna z rzeczy, których naprawdę mi brakuje! - wyjaśniłem swoją reakcje. Wziąłem głęboki oddech, kładąc dłoń na stoliku. - Cóż... Ale skoro myśli o mnie cię uspokoiły... - nie dokończyłem bonuskiechnalem się tak szeroko że nie mogłem przez chwilkę mówić. - Po rpsoyu bardzo mnie to cieszy. Może tego potrzebowałaś. Kogoś, kto pozwoli ci zapomnieć o tamtym świecie, który zostawiamy za sobą.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Uśmiechnęłam się czule i pokiwałam głową. Położyłam swoją dłoń obok jego, jedynie nieśmiało sięgając małym palcem. Jakbym zachęcała go do trącenia go, albo... objęcia mojej dłoni, mojej ręki, ramienia, cała..
- Tak, chyba masz rację... Chyba właśnie tego było mi trzeba - uśmiechnęłam się lekko. - Takiego kogoś jak ty... To dobrze, że mamy jeszcze całą długą podróż przed nami... - uznałam, zapatrzona z ciekawością w Coltona. Co jeszcze ciekawego zmienisz jeszcze we mnie, skoro w tak krótkim czasie odkryłam w sobie na nowo zapomniany romantyzm.
Offline
Wziąłem głęboki oddech, uśmiechając się błogo do kobiety. Zdecydowanie było to nie na miejscu ale nikt nas nie obserwował, a nasza dwójka... Chyba niezbyt przejmowała się tym co wolno a co nie. Sięgnąłem po jej dłoń i ująłem swoją, pocierając kciukiem.
- Tak, rejs właściwe dopiero się zaczął... - Zerknalem mimowolnie na zegarek. Było już całkiem późno. W saloniku zostaliśmy już tylko my dwoje, wszyscy pozostali goście zdążyli już wyjść. - Ale wieczór skończył się już dawno - poinformowałem, czujac się w obowiązku, bo wcale nie z chęcią wypuszczając ją ze spotkania, aby jutrzejszego dnia miała siłę na śpiew. - Chcesz, bym dziś również odprowadził cię do kajuty?
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
- Tak... Tak zdecydowanie chce byś mnie do niej odprowadził - przyznałem miękko, kiwając głową. Następnie wstaliśmy razem od stolika, a ja zaraz do niego przylgnęłam, Colton nawet nie zdążył zaproponować mi ramienia bo sama już po nie sięgnęłam. - To niedaleko, a będzie mi naprawdę miło, poza tym, widzę że mimo późnej pory i tak niee chcesz się rozstawać - zauważyłam miękkim tonem, bez oskarżania.
Offline
- Tu mnie masz, Janet - przyznałem się bez ociągania, jednak z nutą smutku. Westchnalem, ruszając do wyjścia. - Rozmaiwa nam się tak miło... Nawet nie wiem kiedy ten czas miną. To takie nie fair, że... Nagle minuty wydają się być sekundami - szepnąłem, mówiłem bardziej do siebie, ale wiadomo, że Janet słyszała wsyztskie słowa bez problemu.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Uśmiechnęłam się spokojnie.
- Tak to zazwyczaj bywa w dobrym towarzystwie... Oh tym milej mi, że poczuwasz mnie jako miłe towarzystwo, Coltonie - pokiwałem głową. - Ale nie martw się, wiesz doskonale, że jutro też jest dzień i że można go wykorzystać w pełni jeśli się tylko zechce - powiedziałam miękko, spoglądając na towarzysza u mojego boku.
Offline
- Tak... Jutro też jest dzień. Ale czy podczas tego dnia, piękna Janet będzie miała ochotę spędzić trochę czasu z tym samym mężczyzna trzeci dzień z rzędu? - zapytałem szczerze ciekawy jej odpwoedzi. Nie obawiałem się, że się znudziła, ale obawiałem się po jej wcześniejszej odpowiedzi, że nie koniecznie chce spędzać ze mną tak wiele czasu jak ja chciałbym z nią spędzać... Zniosę nawet kilku dniówek milczenie z jej strony, na pewno zniosę, nie będzie to problemem jeśli taka będzie jej decyzja, bo będę mógł i tak ją oglądać i obserwować.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Uśmiechnęłam się ciepło do Coltona, miałam wrażenie, że w jego głowie już zaczęły się tworzyć straszne scenariusze w których odmawiałam mu spotkań. Oh był tak... Chciało się powiedzieć słodki, jednak nie była to słodycz, a prawdziwa rozkosz, bo prócz swojego uosobienia, wyróżniał się swoją bardzo męską urodą.
- Jutro po południu planowałam odetchnąć chwilę na wyższym pokładzie z filiżanką kawy, będę występować jedynie wieczorem w barze, dlatego mogę sobie pozwolić na chwilę relaksu. Może będziesz chciał do mnie dołączyć? Jeśli nie masz innych planów? - zaproponowałam miękkim tonem.
Offline
- Moja droga, moim planem na najbliższe tygodnie właśnie stałaś się ty. Z wielką przyjemnością umile ci czas swoim towarzystwem podczas popołudniowej kawy - odparłem, zerkając na jej twarz kątem oka. Uśmiechała się cały czas! Cudownie. Czyli... Wszystko było w jak najlepszym porządku. - Hm, powedz mi proszę, co lubisz robić w wolnym czasie. Bo rozumiem, że śpiew jest pasją jednak musisz od czasu do czasu od niego odpocząć, czyż nie mam racji?
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Zamyśliłam się chwilę nad tym pytaniem.
- Pomyślmy... Lubię spędzać czas na czytaniu, kiedy pomagałam mojej przyjaciółce odchować mojego siostrzeńca czytałam mu setki bajek... Teraz sama sobie czytam do snu, z rzadka bajki - zaśmiałam się cicho. - Lubię też spacerować, czytać sztuki teatralne... Dużo czasu spędziłam w teatrze, zostało mi to... Na statku lubię znaleźć chwilę ciszy i spokoju, by zaraz potem rzucić się w tan... Oj uwielbiam tańczyć jeśli chcesz wiedzieć - zachichotałam, opierając głowę na ramieniu Coltona.
Offline
- Jesteś doskonałą tancerka. I mowę to szczerze, nie żeby się przypodobać - zaznaczyłem z lekkim rozbawiebiem, starając się dopasować do jej kroku, by jak najdłużej przylegała do mojego boku, jednak... Ta pozycja nie należała do najwygodniejszych i uh, kobieta zaraz się znów wyprostowała.
Co za pech! Czy wypadało mi ją teraz obejmować ramieniem? Serce krzyczało oczywiście tak! Jednak rozum mwoil że to są szybko. Tyle że już ujmowalem jej dłoń, spoglądając na nią marzycielsko. Czy taki gest byłby przesteyem? Ah! Co ja się będę zastanawiał i męczył.
- Też bardzo lubię chodzić do teatru. Przypodobalem sobie sztuki wystawiane w mieszkaniach. Bywalas na takich, droga Janet? Kilka miejsc, niewielka przestrzeń, trzech czy czterech aktorów, a całym teatrem jest salon? - spytałem z lekkim rozbawiebiem obejmując delikatnie kobietę ramieniem.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Popatrzyłam na niego ze szczerą ciekawością.
- Takie małe teatry? Sztuki w mieszkaniach? Oh nigdy tego nie spotkałam - przyznałam szczerze. - Ale brzmi całkiem miło, pozwala to na sztukę bardziej kameralną, bardzo ciekawe - pokiwałam głową zafascynowana. - Muszę coś takiego znaleźć... Ciekawe naprawdę - zadowwolna wtulillam się pod bok Coltona, kiedy ten objął mnie ramieniem. Była to zdecydowanie wygodniejsza pozycja. - A co do tańca... To dziękuję Ci, naprawdę. Na pewno jeszcze cię wyciągnę na parkiet, skoro ci się podobało - uznałam.
Offline
- A komu by się nie podobało? Ze świetną tancerką nie da się źle tańczyć - szepnąłem. Byliśmy zdecydowanie za blisko siebie jak na tak krótką relację. Macocha była by cała czerwona że złości widząc jak cały wkład w moje zachowanie był bezcelowy. Ja nigdy nie chciałem być szablonowy. - Wiesz... Na takie małe spektakle trzeba znać ludzi, którzy to organizują. Więc teraz w nowym mieście będę musiał się zorientować ale bardzo szybko wchodzę w artystyczne środowisko i kiedyś z przyjemnością bym cię zabrał na taki występ - oznajmiłem, zerkając na nią pytająco. - Rozumiem że byłabyś chętna. - Zaśmiałem się krótko.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline
Oh nie... On sądzi że ja... Ja schodzę na ląd? Zawahałam się chwilę, jednak zaraz odchrząknęłam.
- Tak, na pewno bym się chętnie wybrała - odparłam grzecznie - odparłam miękko. - Ale pomówimy o tym innym razem, zgoda? Opowiesz mi więcej o takich występach już jutro, gdy będę bardziej przytomna - uznałam spokojnie, oddalając temat. Zgrabnie, a jakże. Nie chciałam, by wiedział, przeczuwałam że wtedy nie chciałby już starać się dla ktoś kto zniknie gdy statek dopłynie... A prawda była taka, że po prostu bardzo... Polubiłam go. I jeszcze nie chciałam... Czy to samolubne?
- Nie obawiaj się, to niie ty mnie zmęczyłeś! Po prostu dzisiejszy dzień - uspokoiłam go od razu.
Offline
Uśmiechałem się delikatnie.
- Rozumiem, przyjmuje to do wiadomości. Teraz czuwam nad tobą, byś spokojnie i bez żadnych problemów wróciła do siebie na zasłużony wypoczynek... - szepnąłem. Szkoda tylko, że jej kajuta była tak blisko i już po chwili byliśmy pod odpowiednimi drzwiami. Janet otworzyła je i odwróciła się do mnie uśmiechnięta. - W takim razie, moja droga, widzimy się jutro, przy popołudniowej kawie. - Uniosłem jej dłoń do góry i musnąłem wierzch jej dłoni delikatnie ustami. - Dobrej i spokojnej nocy.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Offline