Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
W jednej chwili znów stałem pod wodospadem z moją Vivi, gdzie wyznawałem jej miłość, przed jej wyjazdem. Uśmiechnąłem się pod nosem, gdy moje powieki opadły, a usta cały czas uśmiechały się szeroko.
- To... magia, prawda? Hm, wpływasz magią na myśli i wspomnienia... Haha... Jak wampiry - zachichotałem. - Moja... wyjątkowa czarodziejka... - dodałem już bardzo cicho, okręcając się i wtulając w jej pierś stęskniony jej dotyku, zapachu, wszystkiego... Mhm wszystkiego i więcej.
Offline
Ułożyłam się obok, wplątując palce w jego włosy. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Już nic nie mówiłam, nie chciałam go rozpraszać, rozbudzać. Potrzebował snu, czuwał przy mnie w nocy, więc ja mogłam nieco poczuwać przy nim w dzień. Jednak sama byłam wciąż wyczerpana i... Po jakimś czasie również zasnęłam. Gdy się obudziłam, świece już zgasły, a dookoła było ciemno. Zrobiłam delikatna szparę by sprawdzić potem dnia, słońce wciąż jeszcze świeciło.
Westchnęłam i usiadłam obok Isaaca, przeczesując jego włosy palcami.
- Byłeś równie zmęczony co ja, uparciuchu - powedziałam bardziej do siebie, z lekką rozbawiona. Pochyliłam się do niego i musnelam jego twarz wargami. - Kocham cię za to i za jeszcze wiele innych rzeczy - szepnęłam, na co wampir lekko się uśmiechnął, poruszając. - Wybacz - szepnęłam, nie chciałam go przecież budzić.
Offline
- Możesz mi powiedzieć za co jeszcze mnie kochasz - zaproponowałem rozbawiony, uchylając z wolna jedną powiekę. - Świece... Oh, jeszcze kilka jest w schowku, pod biurkiem. Mam jeszcze trochę zapałek - oświadczyłem, mrugając nieśpiesznie i na razie się nie ruszając. - Jeśli chcesz to zaraz je zapale... - dodałem, ponownie wtulając się ochoczo w Vivi.
Offline
- To zbędne - zapewnilam go, a po chwili mały punkcik światła pojawił się w środku, rozświetlając wszystko dookoła. Zaśmiałam się. - Mam też w plecaku dwa zaczarowane lampiony - dodałam, wracając do głaskania go po głowie. - Jak się czujesz? - spytałam zatroskana. - Czujesz się wypoczęty?
Offline
Przez chwilę milczałem spoglądając na światło pod stworzonym przed chwilą sufitem. Uśmiechnąłem się lekko, zdając sobie sprawę, że tęskniłem za magią, a już w szczególności za magią mojej czarodziejki.
- Tak... Tak, wypocząłem - zgodziłem się i spojrzałem z miękkim uśmiechem na Viv. - Dziękuję... za schronienie i światło... - powiedziałem, podnosząc się do pozycji siedzącej i przetarłem twarz.
Offline
- Nie dziękuj. Zobowiązałam się do tego rok temu. Teraz to mój obowiązek, by ochronić cię przed słońcem - szepnęłam, sięgając dłonią do jego twarzy i gładząc kciukiem po policzku. - Nabiorę wprawy i będę to robić w mgnieniu oka. Przy ajnniej taką mam nadzieję.
Offline
- Na pewno nabierzesz wprawy, szybko się uczysz - zapewniłem i wtuliłem się w jej dłoń stęskniony. - Brakowało mi ciebie okropnie... Przychodziłem tu, czasem pracowałem kilka nocy pod rząd, chcą po prostu zachować dobre wspomnienia naszych rozmów i zabaw przy wodospadzie - wyznałem z lekkim uśmiechem. - Naprawdę nie mogłem doczekać się twojego powrotu.. to że tu jesteś samo w sobie jest dla mnie jakąś magią - westchnąłem szczerze, nie odsuwając się od ręki Viv.
Offline
- Dla mnie też, bardziej magiczne niż wszyscy kapłani razem wzięci - szepnęłam żartobliwie. - A znalazłeś moja chustkę i liścik? - zapytałam zaciekawiona. - Wiem, że nie była dziełem sztuki, ale naprawdę się starałam - zapewnilam z rozbawieniem, pochylając się do niego i muskając jego wargi.
Offline
- Oczywiście, że tak! - przytaknąłem, wyciągając z kieszeni spodni chusteczkę od Vivian z szerokim uśmiechem, aż w świetle magicznej lampy błyszczały mi kły. - Zawsze ją przy sobie miałem, jest trochę poplamiona krwią... Hm, ale podoba mi się bardzo - zapewniłem nadal z uśmiechem. - Ale ty... nie potrzebowałaś żadnej chusteczki by mnie pamiętać doskonale - parsknąłem rozbawiony, sięgając do jej ust tak jak ona wcześniej do moich.
Offline
Odwzajemniłam pocałunek, przymykając powieki, a następnie traciłam jego nos swoim, uśmiechając się szeroko.
- Ty też niczego nie potrzebowałeś ale ja po prostu chcialam ci coś zostawić po sobie - szepnęłam, znów go całując.
Offline
Zaśmiałem się cicho, odwzajemniając każdy z pocałunków, nieco już rozluźniony po tej pierwszej panice związanej ze słońcem.
- I tak doskonale cię pamiętałem kochana... Twój głos, twoją sylwetkę, twój zapach... Całą moją piękną czarodziejkę - zapewniłem ją miękko.
Offline
Zaśmiałam się w jego usta.
- Mój zapach jest nadal przyjemny? - zapytałam, jedne muskając wargami jego wargi. W zakonie bardzo, bardzo brakowało mi bliskości. Tam nikt się nie ściskał, nawet kapłanka Calais, z którą miałam dosyć bliską relację. A przecież już zdążyłam przywyknąć, że zawsze na kogoś czekam, by go przytulić i rozmawiać o niczym, i przywykłam do tego, że zawsze ktoś na mnie czekał, licząc na dokładnie to samo co ja. A ostatni rok... To było długie wyczekiwanie na upragnione spotkanie, na duże dawki bliskości, takiej jak ta teraz...
Offline
- Nigdy nie przestał... Choć straciłaś ten wampirzy zapaszek, nie mniej... Jesteś już dorosłą, pełną magii czarodziejką - westchnąłem, przyglądając się niej. - Opiłem się krwi - przyznałem szczerze. - Ale i taak czuję to jak pyszna musi być. Smakowita jak sama czarodziejka - zachichotałem całując ją przeciągle.
Offline
Zagryzłam wargę, czując się lekko zawstydzona i spojrzałam na wampira.
- Przywykłam do rozmawiania o krwi ale nie wiem czy rozmawianie bezpośrednio o mojej krwi już nie przekracza nieco moich granic - mruknęłam, lekko się krzywiąc. - W sumie... Nie musimy rozmawiać jeszcze przez jakiś czas - zasugerowałam, na powrót się uśmiechając.
Offline
- Um, wybacz, już nic nie mówię o krwi - parsknąłem rozbawiony. - Wybacz... Tak dawno z tobą... Um z nikim nie rozmawiałem i czuję jakby zapomniał już jak to siie robi - przyznałem szczerze, troszkę się krzywiąc. - Brakowało mi ciebie bardziej niż to sobie wyobrażasz - przyznałem.
Offline
Westchnęłam ciężko i znów obraz mi się za mazał, przez łzy, które stanęły mi w oczach.
- Kochany... Chyba faktycznie nie do końca wiem co teraz przeżywasz. Ale już jestem. To rozstanie było tylko chwilowe ale i bardzo potrzebne. Patrz ile zdziałaliśmy oddzielnie i pomyśl sobie, jacy silni będziemy razem - powiedziałam podniośle. - Bardzo potężni, nie do pokonania. - Zaśmiałam się, a kilka łez przemknęło po moich policzkach. - Możemy rozmawiać, jeśli teraz tego potrzebujesz... Chcesz... Opowiedzieć mi plan? - zaproponowałam.
Offline
- Nie, w porządku... Porozmawiamy o tym za chwilę - powiedziałem spokojnie. - Powiedz mi, jak było? Znalazłaś tam jakichś znajomych, przyjaciół? Czy faktycznie wszyscy tam byli niezwykle skupieni tylko i wyłącznie na rozwoju? - zapytałem miękko, ujmując jej policzek z dużą delikatnością.
Offline
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Bardziej skupieni na rozwoju niż znajomościach. Ale znalazłam oparcie w dwójce kapłanów, którzy wzięli mnie pod swoje skrzydła. Bardzo mi pomogli rozwinąć swoje umiejętności. Teraz posługuję się już naprawdę dobrze wodą... Pamiętasz jak robiłam wodną postać? - zapytałam, a Isaac pokiwał potakująco głową. - Teraz potrafię już robić to zdecydowanie lepiej i nie potrzebuje do tego jeziora! Umiem zbierać wodę z powierzchni, wyciągać ją z ziemi... Z powietrzem wciąż słabo. Będę na niego potrzebować jeszcze kilku lat. Aleeee mam już połączenie, a to najtrudniejsza część - pochwaliłam się, wtulając w jego dłoń.
Offline
Uśmiechnąłem się z prawdziwą dumą z mojej dziewczynki.
- Zawsze wiedziałem, że jesteś niezwykle magiczna, ale przechodzisz najśmielsze oczekiwania, wiesz? Kto wie, może za parę lat będziesz w stanie połączyć się ze wszystkimi żywiołami? Twoje marzenie się spełni - zauważyłem zadowolony. - Jesteś bardzo zdolna, na pewno ci się powiedzie... i cieszę się, że znalazłaś przychylnych ci Mistrzów, którzy czuwali nad tobą... Pomoc jest zawsze ważna.
Offline
- Tak, zdecydowanie, ich pomoc wiele dla mnie znaczyła. I bardzo mi pomogła, nie wiem czy zdołałabym tyle osiągnąć i tak dużo się nauczyć, gdyby nie wzięli mnie pod swoje skrzydła już po pierwszym miesiącu. Inni na okresie próbnym, spędzili 3 miesiące na medytacji i prostych zaklęciach, podczas gdy ja zaczęłam się w mgnieniu oka rozwijać, Isaac. Wszyscy mi zazdrościli, gdybyś tylko to widział. - Zaśmiałam się, opowiadając to. -Nie wiem czy kiedykolwiek zrozumiem ogień... Jestem też do niego sceptycznie nastawiona. Niezbyt za nim przepadam... Pali lasy, krzywdzi istoty, przepędza zwierzynę. - Skrzywiłam się nieco. - Może kiedyś... Ale na siłę niczego nie zdziałam - podsumowałam z lekkim uśmiechem. - Wyspa jest pokojowa, tak jak żywioły i magia.
Offline