Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Było ładnie, po prostu bardzo ładnie. Zupełnie inaczej. Słońce oświetlało wszystko dookoła, świeciło też na nas, ale konary drzew nas przed nim osłaniały. Byłam ciekawa jak mocno może świecić i jak dużo ciepła może dać...
- Położyć na trawie...? Brzmi cudnie. - Westchnęłam cichi. - I będę mogła na tej polanie zdjac te straszne buty i pochodzić boso? - Popatrzyłam pytająco na Conny'ego. - I nago? - dodałam, unosząc dodatkowo brew.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Parsknąłem śmiechem rozbawiony i pokręciłem głową.
- Myślę, że tak. I boso i nago. Tutaj nikt nigdy nie przychodzi. Mieszkam w tej okolicy tylko ja, a dziś w mieście trwa targ, więc nikomu pewnie na myśl nie przyszło, szlajanie się tak daleko od lasu i watahy czy bezpiecznego miasta - przyznałem, choć już wiedziałem co na siebie tym sprowadzę. Choć seks pośród traw...
- Ale to jeszcze kawałek, nie zaczynaj się jeszcze rozbierać - dodałem od razu, gdy już widziałem jak palcami skubie krawędź materiału.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zagryzłam mocno wargę, ale nie tak jak wcześniej, że aż ją rozgryzałam. Zacisnęłam ją delikatnie, czując wzrastające w moim ciele podniecenie. Chciałam już go mieć. Chciałam posłuchać naszych oddechów wśród szumu drzew i trawy. Poczuć na nagim ciele słońce. Oglądaj Connery'ego w tym pełnym słońcu. Leżeć na nim i pod nim...
- Dobrze, nie rozbieram się jeszcze - zapewnilam, za iskajac nieco mocniej palce na jego dłoni. - Ale bardzo cię pragnę - mruknelam w taki sposób, jakbym mówiła o tej pogodzie, tym najzwyklejszym na świecie tonem. - Naprawdę bardzo - dodałam już bardziej znaczącym tomem, w którym rozbrzmiewało w bardzo melodyjny sposób moje pragnienie. Powinien poczuć jak mój słów przeszywa jego ciało.
I chyba poczuł... Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a następnie znów zaczęłam się rozglądać na boki, śledząc wzrokiem drogę i dokładnie ją zapamiętując.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Nie wiem czy kiedyś przywyknę do tego jak wprost mówiła o tym czego chce, co ją podnieca (ja?) i że chce to dokładnie teraz, w tej chwili. Choć przed samym sobą musiałem przyznać, że miało to swój urok. Bez owijania w bawełnę, bez zabawy w kotka i myszkę, bez "dziś nie chcę, boli mnie głowa". To na pewno ułatwiało i komplikowało zarazem wiele spraw. Na przykład to, że już w tej chwili byłem podniecony, podobnie jak Rissa, ale ona mogła radośnie iść dalej, a ja zaczynałem już podrygiwać z emocji.
- W porządku - uznałem po kilku chwilach. - Ja ciebie też Rissa. I postaram się ci dorównać. Ale pamiętaj, że nie musimy pędzić zabójczym tempem. Mamy czas, mamy siebie i żadne z nas zaraz nie ucieknie - zapewniłem miękko, głaszcząc ją po dłoni. - Czasami wolniejszy seks może być znacznie bardziej intensywny i satysfakcjonujący niż taki dziki i nieułożony.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Unioslam dosyć wysoko brwi, spoglądając na niego pytająco. I intensywnie, to oczywiste, ja wciąż patrzyłam na niego intensywnie...
- Hmm, dobrawdy? - mruknęłam nieprzekonana ale i dosyć mocno zaciekawiona jego słowami. - To mi w takim razie pokażesz. A jak każesz zwolnić... - Westchnęłam ciężko bo jakoś za bardzo tego nie widziałam. No ale dobra. Skoro mówił że może być lepiej, to warto się chwilę przemęczać i spróbować. - Jak każesz zwolnić to postaram się zwolnić - dokończyłam, uśmiechając się zadowolona z tego, że czułam coraz więcej seksualnego napięcia z jego ciała. Dzialallam na niego tak jak działać powinnam. Doskonale.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Głuptas. Nie będę ci niczego "kazał" - parsknąłem. - To będą sugestie. Jeśli ci się nie spodobają... To zrobimy po twojemu - uznałem spokojnie, zagryzając lekko wargi i czując na sobie jej intensywne spojrzenie. Szczególnie na moim kroczu, ale też na szyi, na torsie... Jej spojrzenie było tak intensywne, że czułem je dokładnie, jakby to dłońmi mnie badała, a nie wzrokiem. - Ale może ci się spodobać. Skupię się na zaspokojeniu ciebie, na początku - zaproponowałem, starając się mówić tak swobodnie jak ona. Nieudolnie, ale warto próbować.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zaśmiałam się, słysząc w jego głosie wahanie. Trochę go nie rozumiałam, ale brzmiało to bardzo zabawnie.
- Dobra, jakoś to rozwiążemy razem. - Wzruszyłam ramionami. - Zaspokoimy się nawzajem, myślę że potrafimy to zrobić. Skoro teraz mamy być tylko we dwoje... To raczej niemożliwe żebyśmy nie umieli się zgrać. Prawda? - Unioslam znów brew, trochę zaniepokojona myślą, że możemy się nie zgrać, a przecież wilk mnie potrzebował... Czułam, że nie mogłabym od niego odejść, nawet jeśli nie byłabym zaspokojona. Po prostu nie mogę.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Raczej niemożliwe - powtórzyłem po niej, w miarę spokojny o ten fakt. - Jestem tobie przeznaczony, tak jak ty mi. To raczej wyjdzie naturalnie, że jesteśmy dopasowani, zgrani i instynktownie wiemy co sobie zapewnić - dodałem. - To dla mnie pewne. Nie poddaję tego w wątpliwość, więc ty też tego nie rób - zauważyłem i uśmiechnąłem się szeroko do Nerissy. - Odzyskałem już wiele sił, a ty jeszcze swoich nie straciłaś. Oboje jesteśmy podnieceni, ciekawi siebie nawzajem, swoich możliwości... Nic nie może wyjść źle, Rissa, nie kiedy jesteśmy razem - upewniłem ją, zbaczając ze ścieżki i wchodząc w trawę po kostki, w której co jakiś czas zaplątał się jakiś kwiatek. Pociągnąłem ją za sobą, wspinając się na pagórek, gdzie zostawimy już ubrania i będziemy mogli choć przez chwilę podziwiać widoki, a potem już siebie.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Gdy wspieliśmy się na niewielki pagórek naszym oczom ukazała się dużą polana oblana słońcem. Wsyztsko się mieniło dookoła. A przynajmniej takie miałam wrażenie. Było ładnie.
Zrzuciłam ze stop klapki i sięgnęłam znów do brzegu swojej koszuli, którą dał mi Conny i jednym, płynnym ruchem zrzuciłam z ciała materiał, odrzucając go na bok, dokładnie tak jak zrobiłam chwilę wcześniej z klapkami, spojrzałam na wilka, zagryzając wargę. Po mojej twarzy znów błąkał się uśmiech. Powoli zaczynałam rozumieć syn jest radość i jak się objawia w ciele. Delikatne dygotanie, te nieustanne uśmiechy i taka rozpierającą energia z wewnątrz ciała. To była radość. Już umiałam ją zdefiniować.
Boso i nago, w końcu czułam się jakoś tak normalnie. Nic mnie nie uwierało ani nie spowalniało. Mogłam swobodnie zbiec z pagórka prosto na słoneczną polanę, zerknelam przez ramię na wilka, który jakby nagle się dopiero obudził, drgnął i również zaczął zrzucać z siebie ubranie. Pierwszy raz chyba odkad wyszłam z moich ust wydobył się ten cichy, radosny odgłos. Śmiech.
Gdy zbierałam, ruszyłam dalej, już wolniej. Czułam że faktycznie klapki były całkiem fajne pod względem "ochrony" moich stóp. Ale starałam się nie przejmować póki co jakimiś obtarciami. Obrocilam się znów do wilka i po prostu oparłam na trawę. Usiadłam na niej, a potem położyłam się, zamykając oczy i osłaniając je dłonią przed słońcem.
- Brzmi miło. I jest mile - skomentowalam głośno. - Leżenie na trawie... - dodałam już ciszej.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Mówiłem - zaśmiałem się cicho i ułożyłem się u boku syreny. Starałem się przestać już peszyć naszą nagością, w końcu nie raz już ją taką widziałem, a wiele razy. W sumie częściej widzę tą piękność nagą niż ubraną. - To bardzo przyjemne. Póki jest tak ciepło i słonecznie, to tym bardziej. Dobrze, że zimy są tutaj łagodne - westchnąłem głęboko, przez chwilę rozkoszując się spokojną chwilą, a gdy poczułem dłoń syreny na mojej, uśmiechnąłem się szczerze. - Ty się cieszysz. Naprawdę cieszysz i śmiejesz. Cieszę się, że ci się tu podoba...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Spoważniałam znów, patrząc na niego.
- Tak... Cieszę się. Czuję to i umiem to nazwać. Wiem że to szczęście. Tutaj, teraz i z tobą - zapewniałam, wciąż osłaniając jedną dłonią oczy, bo słońce mnie nieco oślepiało. - To wszystko jest takie nowe. Promienie słoneczne są bardzo ciepłe... - szepnęłam, jakby był to wielki sekret. Ale tu nie chodziło o to, czy ktoś nas usłyszy czy nie a raczej o to, że nie musiałam mówić głośniej, bo wilk mnie słyszał. - To miejsce będzie mi się teraz kojarzyć z radością - oznajmiłam.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze i pokiwałem głową.
- To dobrze, będziemy tu przychodzić tak często jak będziesz chciała - zapewniłem miękko, a potem po krótkiej przerwie dodałem: - I nie mogę doczekać się dnia... w którym stwierdzisz, że u mojego boku też jesteś szczęśliwa, że to szczęśliwe miejsce to ja - wyznałem. - Bo ja już jestem z tobą szczęśliwy...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Zmarszczyłam brwi, unosząc się na łokciu i pochylając nieco w jego stronę. Dzięki temu, moje włosy stały się osłoną przed słońcem dla jego twarzy i nie musiał tak mrużyć oczu.
- Czyli ciągle czujesz szczęście...? - upewniłam się, sięgając teraz wolną już dłonią go jego torsu. Ułożyłam ją delikatnie na jego ciele, stukając palcami w mostek. - Musisz już być naprawdę nieźle napełniony nim. Upity. - Zmarszczyłam brwi jeszcze bardziej, dumając nad tym intensywnie. - Ja chyba jeszcze tak nie umiem - przyznałam się.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- To pewnie w końcu kiedyś nadejdzie - przyznałem spokojnie. - Ale póki co, cieszę się że w ogóle zaczęłaś czuć i dostrzegać to wspaniałe uczucie. Tak, jestem nim trochę upity, ale już ochłonąłem z tego ciągłego zachwytu - huh nie do końca - Teraz jestem po prostu szczęśliwy i już kochanie... Kiedy ty też będziesz ze mną tak bardzo szczęśliwa, to mi to powiedz, zgoda?
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
- Zgoda - przytaknęłam, pochylając się teraz w dół, by sięgnąć jego ust. Pocałowałam go najpierw krótko, zerkając na jego szeroki uśmiech, a potem już dłużej,wsmakowujac się w jego usta. - Póki co, czuję się z tobą po prostu dobrze. Zupełnie inaczej, niż kiedykolwiek wcześniej. I czuję... Połączenie. Tą nic między nami. Wiem, że nie mogę jej zerwać... A raczej, że nie powinnam - poprawiłam się, znów marszcząc brwi. Powoli wróciłam znów na swoje miejsce, kładąc dłoń na twarzy, aby ponownie osłonić oczy od słońca. - Bo mogłabym - ciągnęłam dalej, dosyć suchym tonem.no bo przecież to były fakty... Prawda? Faktów się nie interpretuje. - Ale tego nie zrobię - dodałam już z większym zaparciem.
Zamknęłam oczy i odłożyłam rękę na bok, skubiąc trawę.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Uśmiechnąłem się słabo, ale zaraz sam siebie pocieszyłem w myślach, że miała po prostu rację. Była drapieżnikiem, który całe życie należał do wody, mogłaby naszą nić połączenia przerwać w każdej chwili. Ale tego nie zrobiła ani nie zrobi, bo ta nić jej też jest potrzebna i... Miałem nadzieję że też się z niej cieszy jak ja.
- To dobrze, Rissa. Cieszę się, że tego nie zrobisz - uznałem szczerze i tym razem to ja uniosłem się i opierając się o jeden łokieć pochyliłem się nad syreną i skradłem jej całusa z zadowoleniem. Niewinnie, bo ta chwila była właśnie taką intymną i jeszcze niewinną.
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
Uśmiechnęłam się delikatnie przy jego pocałunkach. Był w tym taki zabawny... Nie tyle co ostrożny, a... No nie umielam tego nazwać. Po prostu było inaczej. Sięgnęłam dłonią do jego karku, unosząc się niego w górę, jednocześnie przyciągając go do siebie bliżej. Bo wilk wcale nie całował mnie głęboko, a jedynie skradał pojedyncze pocałunki.
- Ej ejjj... Całuj mnie - szepnęłam cicho, ale dosyć radośnie. Traciłam swój Jose jego nosem, całując go głębiej. Potem znów oparłam na placu, ukladajac obie ręce nad głową. - Proszę? - dodałam na koniec szeptem.
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
- Już już, nie musisz prosić - zaśmiałem się cicho i pochyliłem się nad syreną znów, tym razem, nie przestając ją całować, a coraz głębiej i głębiej zatracając się w jej miękkich ustach. Miałem wrażenie, że wpadałem powoli w jej macki, jej atmosferę pragnienia jaką rozplotła dookoła. Niesamowite jak bardzo pozwalałem sobie się w niej zatracić.
Powoli zsuwałem się z jej ust niżej, na jej szyję, wystająco mocno obojczyki, ramiona, piersi, zaczepiając je szczególnie i sprawdzając cicho reakcję, oraz wolno sunąć w stronę brzucha, podbrzusza...
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline
On się bawił mną. Nie byłam pewna, czy mi się podoba. Usadowił się między moimi nogami, unosząc do góry jedną z nich i całując po wewnętrznej stronie od kolana w dół. Ale zrobił coś bardzo, ale to bardzo nieznośnego, gdy już był tam, dokąd (a przynajmniej tam myślałam) zmierzał, on przerwał, musnął mnie jedynie delikatnie wargami, sięgając po drugą nogę. "Powoli, pamiętasz?" szepnął jedynie, a ja aż cała zadygotalam. Nie że złości, choć trochę mnie to złościło, ale złościło mnie w inny sposób. Było w tym po prostu dużo podniecenia.
On nie bawił się mną, tylko ze mną... Chyba o to mu chodziło. Bo w końcu, gdy już wycałował moja drugą nogę, pozwolił rozpłynąć się rozkoszy po całym moim ciele. Działał na mnie bardzo dobrze, i intensywnie! Sam on. Po prostu podniecały mnie całe pocałunki. Gdy znów zawisł nade mną, całując mnie namiętnie w usta. Czułam coraz to dzikszą namiętność. Oboje byliśmy coraz bardziej dzicy, wypełnieni podnieceniem, instynktem...
Ale podczas gdy ja traciłam już kontrolę, Connery wciąż był w pełni sobą. Wciąż dotykał mnie w ten sam sposób, podczas gdy ja przestawałam już myśleć o takich rzeczach jak dotyk, czy uczucie. Po prostu zaczynało mnie pochłaniać podniecenie. On mnie zaczął pochłaniać, tylko on umiał wywołać we mnie dokładnie takie coś. Tylko...
Delikatna jak porcelana, ostra jak tłuczone szkło.
Offline
Rissa odpuszczała, chwilę walczyła ze swoim wewnętrznym zwierzęciem, ale wiedziałem, że długo nie wytrzyma. Że chce tego już i teraz, że pragnie tego i nie może już wytrzymać, że nie chce już się wstrzymywać!
Rozumiałem wszystkie te znaki, czułem je na skórze mojej syrenki, kiedy ją całowałem. Byliśmy blisko ze sobą w tej chwili, dokładniej w tej chwili byliśmy niemal jednością. To zdecydowanie było piękne, taki właśnie był dla mnie akt tego najwyższego zaufania, oddania... Bliskością, jednością.
Puściłem też swój instynkt, w momencie kiedy syrena zacisnęła na moich barkach paznokcie, a ja warknąłem zwierzęco i nie wycofałem się już z tego. Skończyliśmy to leżąc na trawie, ale nie skończyliśmy tego raz czy dwa. Oh nie, zrobiliśmy to wiele razy, przewracając się po trawie, czasem ze śmiechem, czasem z powarkiwaniem czy jękiem. Nie byliśmy sobie obojętni, to było zdecydowanie piękne.
- Nerissa? - zapytałem, kiedy syrena i ja leżeliśmy już znów spokojniej, łapiąc oddechy. - Czy... było ci dobrze?
"Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony"
Offline