Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Okej, okej, brzmi dobrze. I logicznie - przytaknęłam grzecznie, uśmiechając się do wampira.
I zrobiliśmy tak jak się umówiliśmy. Gdy już doszliśmy pod nasz hotel, Zaff dał mi całusa i pwoedzial żebym już się chowała w pokoju, a on biegiem idzie po jedzenie. Poszłam się, wzięłam rozgrzewający, szybko prysznic i ubrałam się w luźniejsze ubranie i ciepły sweter, przysiadając na parapecie i patrząc przez okno.
Offline
Im wyżej słońce było tym bardziej śnieg odbijając światło, lśnił mi w twarz, jednak nadal nie był to problem z którym nie poradziły by sobie okulary przeciwsłoneczne. Gdy wszedłem do baru szybko uderzył mnie w nozdrza zapach wilka, oraz tamtej dziewczyny z czarodziejem w rodzinie. Zignorowałem jednak wilka, który był najwyraźniej skupiony na jedzeniu śniadania, a podszedłem do dziewczyny za ladą.
- Dzień dobry, chciałbym prosić dwie porcję śniadania na wynos... - zacząłem z niepewnym uśmiechem, ściągając okulary.
Offline
- Dzień dobry - pwoedzialam, spoglądając na gościa.
Od razu przypomniałam sobie że to był wampir ze wczoraj. Spojrzałam kontrolnie na Ridda, który jednak siedział tyłem do nas i był zajęty swoim jedzeniem. No i był dziś trochę niemrawy, bo pomagał w nocy z czymś swojemu przyjacielowi. Miałam nadzieję, że przez to niewyspanie, nie będzie też bardziej drażliwy niż zwykle....
- Moglibyście bez problemu zjeść na miejscu - zapewnilam od razu, dosyć przejętym głosem. - To żaden problem, naprawdę przepraszam pana za ten incydent ze wczoraj, taką sytuacją już się nie powtórzy - powedziałam ze szczerą skruchą i żalem, bo czułam się winna, że wampir i czarodzijka nie mogą bezpiecznie zjeść tutaj, tylko muszą zabierać jedzenie na wynos.
Offline
- Oh nie, nie jestem zły za ten incydent - zapewniłem rozbawiony nieco. - Po prostu z moją... Um... - uśmiechnąłem się nieco łagodniej, rozczulony słowami które zaraz powiem. - Z moją dziewczyną, Ellą, byliśmy dopiero co na spacerze i chcieliśmy zjeść coś dobrego i ciepłego w łóżku, by się rozgrzać - wyjaśniłem miękko i wskazałem na karcie interesujące mnie pozycje. - Nie przejmuj się proszę, nie byłem w jakiś sposób zły. To naprawdę nie był incydent który by mnie jakkolwiek dotknął - uspokoiłem jeszcze dziewczynę.
Offline
Pokiwałam głową, jednak mimo wszystko jego słowa mnie nie uspokoiły. Czułam się winna i bardzo chciałam to naprawić.
- Staramy się aby w naszym barze panowała miła i wręcz rodzinna atmosfera. Rodzice mieli taki zamysł, a ja bardzo to popieram i chciałabym ty tak było ciągle... Bardzo nie lubię sporów - wyjaśniałam, zapisując na kartce dwie porcje nalesnikiw na śniadanie na słodko i dopisując że na wynos. Unioslam wzrok na wampira. - Wiedz, że ty i twoja dziewczyna jesteście tu mile widziani - zapewnilam, uśmiechając się ciepło. Obroniłam się, by przekazać zamówienie do kuchni.
Offline
Pokiwałem głową spokojnie.
- Wiemy to, właśnie takiego spokoju się spodziewaliśmy po miasteczku mieszanym. To miła odmiana od szklanych miast - przyznałem z cichym westchnieniem, przysiadając się do lady baru. Postukałem swoimi długimi palcami w blat, przyglądając się spokojnym istotą, które przyszły tu na śniadanie, czy by pogadać ze znajomymi.
Offline
- Ah, szklane miasta - mruknęłam pod nosem, zaczynając sobie dumać nad tym co powiedział. Sięgnęłam po ściereczkę, aby przetrzeć blat baru, jednak zaraz potem ją odłożyłam, spoglądając jednak na wampira. - Um, niemądra jestem. Ma pan może ochotę na kawę? Jedzenie będzie się chwilę robiło... Na koszt firmy - zaproponowałam. Wciąż chciałam się zrekompensować. Było mi naprawdę głupio, a z tego co już zdążyłam się zorientować, oni szukali tu spokoju, a na wstępie zostali otoczeni przez wilka. Przez mojego wilczka który denerwował się tylko i wyłącznie ze względu na moje bezpieczeństwo. - Dobrze pewnie panu zrobi - dodałam, już sięgając po kubek i stawiając go na blacie baru.
Offline
- Um... Fakt, pewnie dobrze zrobi - przyznałem siadając spokojnie i nie protestowałem kiedy czarodziejka nalewała mi kawy. - I nie musisz mówić do mnie "pan" - dodałem po chwili wahania. - Jestem Zaff - przestawiłem się i uśmiechnąłem niepewnie. - I jestem niegroźnym wampirem, życie w szklanym mieście mnie utemperowało, a musiałem tam jakiś czas mieszkać...
Offline
- Musisz mi wybaczy, ale raczej nie mówię do klientów baru na "ty". To by było bardzo niegrzeczne - wyjaśniłam pospiesznie, odstawiając dzbanek z kawą na miejsce i znów sięgając po ściereczkę, by tym razem dokończyć przecieranie baru. - Szklane miasta to metropolie czarodziejów - powedziałam, nie mogąc się powstrzymać. Czułam wręcz jak mnie uwiera od środka z ciekawości, chciałam zadawać jedno pytanie za drugim, ale wiedziałam że tak nie wolno, więc starałam się jednak dawkować i być ostrożna oraz kulturalna. - Więc przyznam, że to zadziwiające, że tam mieszkasz. Sama nigdy nie byłam w mieście większym niż Fortis. Wielu mieszkańców raczej nie wyjeżdża stąd w ogóle - wyjaśniłam, uśmiechając się dumnie. - Bo Fortis jest bardzo ładne i przyjazne. Choć są i tacy, którzy gonią jakieś marzenia - szepnęłam rozbawiona, odwiedzając ściereczkę na bok. Spojrzałam na mojego wilczka. Nadal siedział spokojnie, więc albo jeszcze nas nie zauważył, albo nie czuł już zagrożenia. Miałam nadzieję że to drugie... Nie chciałam kolejnej awantury.
Offline
- Ja też nigdy nie sądziłem że będę mieszkał w szklanym mieście - przyznałem. - Miejsce w którym się wychowałem... Było w pełni wampirze. Ale czego się nie robi dla takiej pięknej czarodziejki, gdy już nie można bez niej żyć... - westchnąłem ze słabym uśmiechem, spoglądając na ciemny płyn w kubku. Zaraz jednak się otrząsnąłem. - Ale Fortis mi się podoba bardziej. Mógłbym tu zamieszkać na stałe - dołem szczerze.
Offline
Uśmiechnęłam się promiennie i pokiwałam głową.
- Na pewno znalazłbyś tu jakiś kącik dla siebie... Zaff - powedziałam nieco niepewnie na koniec. - Podoba mi się twoja szczerość. Nie mam prawie żadnych zdolności magicznych, ale szczerość widzę na kilometry. To się ceni w ludziach... Um, istotach - poprawiłam się rozbaiona, rumieniejąc nieco ze wstydu. No dobrze, trochę się stresowałam, zazwyczaj nie wchodziłam w żadne głębsze rozmowy ale teraz... Siedział obok mnie wampir, który mieszkał w mieście czarodziejow dla swojej ukochanej! Rany! Pytania same cisnęły się na język. Musiałam uspokoić swoją ciekawość. Uspokój się Prim! - Miasta które pozostały jednorodne, nie są chyba zbytnio otwarte na różnorodność... - zasugerowałam temat, bo nadal było ki głupio pytać. A żebyś poszła do piekła za tą ciekawość!
Offline
Skrzywiłem się, kiwając głową i popijając łyk kawy.
- Ani trochę. Duża część istot mimo iż dysponuje potężną magią, boi się i podcina skrzydła pokojowemu wampirowi - mruknąłem. - Nie cieszę się sympatią wśród mieszkańców, wręcz przeciwnie, nawet z czarodziei potrafią wyjść potwory.... - burknąłem wspominając rodzinę Radelli, z którymi życie było naprawdę ciężkie. - Dlatego też przybyliśmy z Ellą do Fortis, by odpocząć nieco od... tych nieprzyjemności. Dlatego też wiem, że to że twój wilk nam się przypatrywał to nie było nic złego - uspokoiłem dziewczynę.
Offline
- Rozumiem. Mimo wszystko i tak przepraszam - utrzymywałam swoją pozycję. Nie czułam nic złego w mówieniu "przepraszam" tak samo jak w "proszę i dziękuję". To były naprawdę podstawowe słowa z którymi żyło się nam lepiej i przyjemniej. - Mam nadzieję, że uda ci się odpocząć w Fortis i że będziesz je miło wspominał. Ty i twoja czarodziejka - dodałam na koniec. Rozejrzałam się po sali i dostrzegłam że na kilku stolikach stoją naczynia. Zaraz będę musiała pójść je zebrać.
Popatrzyłam jednak na wampira, nie chcąc niegrzecznie przerwać rozmowy, nie zbawi mnie te kilka minit rozmowy z nim, a chciałam usłyszeć co ma mi jeszcze do powiedzenia.
Offline
- Tak, czuję że zaznamy tu spokoju - przyznałem, a potem pokiwałem głową ze zrozumieniem kiedy dziewczyna musiała ruszyć na salę by obsłużyć gości, czy zebrać naczynia. Ja w tym czasie dopiłem kawę i odebrałem moje zamówienie.
- Dziękuję bardzo za rozmowę - zagaiłem już, gdy płaciłem za jedzenie. - Być może zobaczymy się jeszcze wieczorem na kolacji - powiedziałem miękko, odsuwając się od lady z papierową torbą z jedzeniem. - Dziękuję jeszcze raz i proszę już podejść do swojego wilczka, bo chyba uznał, że za długo tu siedzę - zauważyłem rozbawiony.
Offline
Skrzywiłam się lekko.
- Lepiej nie mów w ten sposób o nim - ostrzegam, uśmiechając się przyjaźnie. - Nie wprowadzajmy powodów do wybuchów złości. Kłótnie to coś czego bardzo nie lubię - wyjaśniłam pospiesznie. Odchrząknęłam i wyszłam zza lady. - Ale owszem, zapraszam na wieczór, jeśli tylko będziecie mieli ochotę - oświadczyłam uśmiechnięta i poszłam w stronę Ridda, po drodze zbierając naczynia na tace nie przecierając stoliki.
Offline
Odprowadziłem wzrokiem miłą dziewczynę z obsługi i sam ze swoim pakunkiem wróciłem do motelowego pokoju, do mojej Elli, którą zauważyłem już wyglądającą z okna. Szybko wdrapałem się po schodach i wszedłem do pokoju, zaraz zamykając zamek i odkładając papierową torbę na stolik.
- Chwilę porozmawiałem z tą dziewczyną, która nas obsługiwała w barze. Jeszcze raz przeprosiła mnie za tego wilkołaka - parsknąłem śmiechem, wykładając naleśniki na talerze i ruszając do mojej ukochanej ze śniadankiem. - Jest bardzo miła i tym razem wilk nie podchodził - dodałem. - Wygląda to niemal tak jakby go trzymała ma smyczy - zachichotałem, nie mogąc się oprzeć takiemu małemu żarcikowi.
Offline
Zacisnęłam uśmiechnięte wargi i pokrecihalm głową przecząco.
- Nieładnie, Zaff. - Wzięłam głęboki oddech i odebrałam talerz od wampira. - To dobrze że jest miła. Spodobało co się bardzo w tamtym miejscu. Choć ja bym się przeszła po innych. Jest ich tu kilka, więc damy radę obejść pewnie wszystkie - zauważyłam. - Chyba będzie ciekawiej gdy będziemy jeść w różnych miejscach. - Wzruszyłam ramionami, robiąc miejsce na łóżku dla Zaffa.
Offline
- Pewnie masz rację - przyznałem siadając obok i z wolna kiwając głową. - Po prostu tam był... Taki rodzinny klimat Sam nie wiem, tak mi się wydawało przynajmniej - przyznałem. - Ale spróbujemy w różnych miejscach. Tak jak jeszcze pozwiedzamy różne miejsca prawda? - zapytałem rozbawiony.
Offline
- Jasne że tak. Jesteśmy młodzi, mamy dużo czasu dla siebie. I ze sobą - powiedziałam radośnie, powoli zaczynając jeść śniadanie. - Wiem że będziemy musieli wrócić do miasta... Ale wytworny się z niego, gdy skończę studia, a w międzyczasie będziemy gdzieś wychodzić - zapewnilam, patrząc miękko na Zaffa. - Obiecuję.
Offline
Pokiwałem miękko głową.
- Jeszcze rok, prawda? Został ci jeszcze rok nauki, a potem... wyjeżdżamy? Zamieszkamy gdzieś w takim mieście jak Fortis? - upewniłem jeszcze, niemal niedowierzając, że moje szczęście może być już tak blisko, tak na wyciągnięcie ręki. Bo nie będę nikogo oszukiwać, nie umiem już żyć bez Elli, bez marzenia, że będziemy już razem na zawsze, może w większym mieszkaniu, choć nie musi być duże, wystarczy, że będziemy tam... my.
Offline