Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Powinieneś już zapamiętać, że wolę chodzić o własnych siłach, jeśli tylko mam na to szansę - przypomniałam mu. - Ale zapamiętam to. - Pokiwałam głową, ściskając jego nadgarstek, a potem puszczając. - Przejdziemy się... uh. - Zazgrzytałam zębami. - Ty się przejdziesz, a ja przejadę, mhm, gdzieś dalej...? Możemy zmienić nieco otoczenie? - poprosiłam.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Pokiwałem głową i wstałem z ławki, by podjechać wózkiem bliżej Astorii, by mogła z łatwością przesiąść się na kółka.
- Chcesz gdzieś dalej? - zapytałem. - Czy obojętnie gdzie? Możemy jechać gdzie tylko nas oczy poniosą, byle wrócić przed obiadem - parsknąłem. - Jeszcze ktoś pomyśli, że porwałem ranną pacjentkę - zauważyłem rozbawiony, podążając dalej nieco nierówną ścieżką, która prowadziła na skraj lasu a potem na polanę za lasem.
Offline
Zaśmiałam się.
- Idź tam gdzie cię oczy poniosą - odparłam spokojnie. - Nie mam powodów, by nie móc na tobie polegać, więc... Prowadź - szepnęłam z uśmiechem na ustach, którego niestety nie mógł dostrzec.
Położyłam dłoń na swoim mostku, by sprawdzić, czy moje to faktycznie tak mi wali serce, czy tylko słuch mnie myli. Jednak to było moje serce. Radosne bicie w piersi.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Czułem się... dziwnie. Jakby opętany dziwną chorobą. Myślami cały czas wspominałem Tetrę, każdą miałem w sercu, jednak moje serce... moje serce przyśpieszało z innego powodu. Z powodu Astorii, jednak nie śmiałe wypowiadać tego na głos. Zabawne, że spokojny wilk trafił na wojowniczkę, a teraz... dzieje się to.
Tetra śmiałabyś się ze mnie? A może zazdrościła jej? Kibicowała, czy zrobiłabyś jej przepytanie, czy aby na pewno jest tym za kogo się uważa...? Tetro... Dlaczego odeszłaś...
- Zaraz wyjdziemy z lasu, a z polany rozciąga się cudowny widok na pola, ciemne lasy i niewielkie miasteczko niedaleko - wyjaśniłem, pchając wózek dalej. - Chodzę tam, gdy muszę oczyścić myśli i ochłonąć, na przykład przed operacją... Pomaga zebrać się, uporządkować wszystko w głowie.
Offline
- To musi być niezły stres i napięcie. - Rozglądałam się na boki, stukając palcem w kolano. - Taka operacja. Gdy walczę, wiem, że to co robię, głównie tyczy się mnie, mojego życia. A ty... Bierzesz w ręce cos, co ma największą wartość na ziemi. Życie - szepnęłam zadumana.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Dlatego tak niewielu jest dobrych lekarzy. Widzisz, dobry lekarz zna wartość życia, które leży przed nim. Kiedy byłem na kursie, brało w nim udział sporo ludzi. Kilku z nich było niesamowicie rozleniwionych, a na sam kurs przyszli, bo ich rodzice ich zapisali. Okropne, dorosły facet, a zachowywał się gorzej niż szczeniaki podczas ząbkowania - pokręciłem głową. - Wtedy zdałem sobie sprawę, że na sali było najwyżej kilka osób, które rozumie powagę tego kursu. A cała reszta przyszła by być... Bycie lekarzem jest trudne, odpowiedzialność jest bardzo ciężka... - westchnąłem, a potem uśmiechnąłem się pod nosem. - Tetra nigdy nie pytała o pracę, nawet nie lubiła o niej słuchać. Rozumiem ją, przerażał ją ten strach panujący w szpitalu i zbyt bardzo bolało ją wyobrażenie co muszę czuć. Rozmawialiśmy, o wszsystkim, ale rzadko o leczncy - przyznałem.
Offline
- Chyba była dosyć delikatna - stwierdziłam. - Mi to nie przeszkadza, to fascynujące. I niesamowicie odważne. Też podejmujesz walkę, choć twoim polem bitwy jest zupełnie inna przestrzeń niż moja. A twój przeciwnik nigdy nie gra czysto. Jest nieprzewidywalny. Śmierć to okropny twór, ale dopadnie każdego. - Wzięłam głęboki oddech i odchyliłam głowę w tył, aby popatrzeć na niego. Bez większej różnicy było czy patrzę normalnie, czy do góry nogami. - Jesteś jak strażnik czasu. Nie pozwolisz zatrzymać zegarka za wcześnie - oznajmiłam z uśmiechem.
Pewnie musiałam zabawnie wyglądać.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Zaśmiałem się szczerze, kręcąc głową.
- Tak, jestem strażnikiem - przytaknąłem. - Co prawda brzmi to trochę jak tytuł dziecięcego bohatera, ale z twoją powagą w głosie jest już poważną profesją - dodałem, uśmiechając się do Astry, a potem wyjechaliśmy już na polanę. Widok był piękny szczególnie dlatego, że świeciło piękne słońce a bletkine niebo było usiane niewielkimi chmurkami. Zatrzymałem wózek i sam usiadłem na trawie.
- Chcesz na trawę? - zapytałem z uśmiechem.
Offline
Zacisnęłam palce na kolanach, zastanawiając się, czy uda mi się samej zejść z wózka na trawę. Moja dedukcja trwała chyba trochę za długo, więc westchnelam cicho i popatrzyłam na Grima.
- Z chęcią, ale sama nie zejdę - mruknęłam niezadowolona.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- To ci pomogę - parsknąłem i zatarłem ręce by chwycić Astre pod kolanami i na wysokości łopatek by unieść ją lekko i ułożyć na miękkiej trawie. Westchnąłem i uśmiechnąłem się siadając obok. Uśmiechnąłem się szeroko oddychając głębiej. - Uwielbiam tu przychodzić...
Offline
Oparłam się dłońmi o trawę i ugięłam zdrową nogę w kolanie. Lewa wyglądała żałośnie w tych opatrunkach. Była taka bezwładna... Denerwowało mnie to chyba za bardzo.
- Jest całkiem przyjemnie - przyznałam. - W szczególności jak tak rzadko jak ja wychodzisz na zewnątrz - dodałam rozbawiona. Wzięłam głęboki oddech, napełniając płuca świeżym powietrzem. - I faktycznie dobre miejsce żeby się uspokoić przed czymś stresującym - szepnęłam, przymykając powieki i unosząc brodę, by skierować twarz w stronę promieni słonecznych.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Uporządkować myśli, zastanowić się - pokiwałem głową. - To dobre miejsce. Choć kocham las i chyba nie dałbym rady mieszkać w mieście, bez drzew dookoła... To tutaj wprost uwielbiam przychodzić - uśmiechnąłem się lekko. - Tetra nie lubiła. Dla niej była tu zbyt duża pustka - dodałem rozbawiony.
Offline
Wzruszyłam ramionami.
- Czy ja wiem. Trzeba się zastanowić, co dla kogo znaczy pustka. Tu jest całkiem przyjemnie. Pusto to jest w sali w lecznicy - bąknęłam pół żartem pół serio, spoglądając na Grima. - Nie przepadam za siedzeniem w miejscu. Często chodzę po okolicy, albo zapuszczam się dalej. Lubię nowe miejsca. Pewnie dlatego mu się tu podoba. - Uśmiechnęłam się rozbawiona.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
Pokiwałem głową ze zrozumieniem.
- Cóż, w takim razie twoja obecna sytuacja jest opłakana - westchnąłem z żalem, ale zaraz spojrzałem na nią lekko pokrzepiająco. - Byłaś kiedyś po drugiej stronie lasu, na bagniskach? - zapytałem szczerze zaciekawiony. - Tam jest niesamowicie, zupełnie inne ziemie od tych, a dzieli je tylko las. Raz tylko zapuściliśmy się tak daleko. Mój brat, Tetra i jej rodzeństwo, no i ja. Rozbiliśmy obóz, ale nocą podmókł gdy się poziom wody podniósł i musieliśmy się szybko wynosić - zaśmiałem się wspominając to ciepło.
Offline
Zaśmiałam się.
- Bagna bywają niestabilne - mruknęłam. - Szczerze powiedziawszy, to często się wybieram w tamtą stronę. Tyle, że na bagna chodziłam już jako dziecko. Chodzę jeszcze kawałek za nie. Tam jest wiele miejsc. Pięknych, dzikich lub zapomnianych - szepnęłam z uśmiechem. - Wielokrotnie natknęłam się na inne wilki w lesie ale to oczywiste, że nie podejmowałam walki. - Wzruszyłam ramionami. - Po prostu lubię zwiedzać. Nie muszę tego sobie przywłaszczać.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- To jasne. Choć im bardziej na zachód zmierzasz, na tym bardziej dzikie tereny się natykasz. W sensie zachodnie wilki są bardzo zacofane, pogrążone w głębokiej tradycji Wielkiego Wilka... Owszem, po części ich podziwiam, ale mnie osobiście... Niepokoją - podsumowałem. - To są nieprzewidywalne wilki. Samemu wolałbym się na takiego nie natknąć na nie swoim terytorium - przyznałem się szczerze. - Choć zawsze mnie ciekawiło co jest jeszcze dalej. Za bagnami.
Offline
- Mnie też niepokoją. Ale ciekawość wygrywa. Nie boje się - mruknęłam zamyślona. - Tam sąniesamowite rzeczy, które uciekają nam, choć są prawe pod nosem, tak niedaleko. Wystarczy znaleźć trochę siły i odwagi, by poznać niezwykłe - wyszeptałam zadumana, myślami będąc daleko stąd.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Nie jestem tak silny jak ty - wzruszyłem ramionami. - Nawet na swoim szkoleniu raczej dostawało mi się za bycie zbyt delikatnym i za mało skorym do walki - westchnąłem. - Po pełnoletności od razu odszedłem od kursów walki, a zacząłem praktyki w lecznicy - dodałem z lekkim uśmiechem wspomnień. Wszyscy byli dla mnie wtedy bardzo życzliwi, a każdą przeszkodę nie pokonywałem sam. Miałem wsparcie, jak na łowach, czy w walce. Zaraz jednak uśmiechnąłem się szczerze do Astry.
- Mam siłę fizyczną typową dla wilka, jednak jesteś znacznie sprawniejszą i obytą w walce wilczycą - dodałem. - Nic dziwnego, że się nie boisz - parsknąłem.
Offline
- Znaczy... Wiadomo, że czasem strach mnie przeleci. Ale on mnie bardziej motywuje do działania. Nie wycofuje się tylko dlatego,że się przestraszę. To nie wchodzi w grę. Wycofuje się gdy wiem, że tak trzeba, że muszę i nie ma już zupełnie żadnej innej drogi wyjścia z sytuacji. Tak jak wtedy, gdy nogą mi się zakleszczyła. Adrenalina we mnie wciaz buzowala. Mogłam się szarpać ale... Instynkt kazał mi się uspokoić. To też był jeden z elementów mojego szkolenia. - Popukalam się palcem w skroń. - Trzeba myśleć, ale trzeba też czuć - wyjasnilam, opuszczając dłoń.
Bohater nie jest odważniejszy od zwykłego człowieka, ale jest odważny pięć minut dłużej."
Offline
- Umiem myśleć w inny sposób. Znam ciało, człowieka i wilka, doskonale wiem co robić gdy krwawi, wiem dlaczego nie chce przestać, wiem co podać by pomogło, oraz wiem jak leczyć wiele ran, czy chorób - westchnąłem. - Wiem, gdzie uderzyć by bolało, znam doskonale rozkład mięśni, ale nie zrobię tego, bo wolę leczyć niż zabijać - uznałem. - Poza tym kodeks lekarski mówi, że nie możemy prowadzić do śmieci. Nie mam tego instynktu wojownika, a raczej instynkt... ratowania życia - parsknąłem śmiechem. - Dlatego ja swoje życie zawierzyłbym komuś kto może mi pomóc się obronić, a ty komuś kto może je uratować przed śmiercią i bólem - zaśmiałem się.
Offline