Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- No coś ty, nic mi nie jesteś winien - uznałam, wywracając oczami. - Chciałam o ciebie zadbać, gdy było ci ciężko. To nie był żaden przymus. Trochę się bałam, że sobie nie poradzę, jak naprawdę coś się zacznie dziać... Albo gdy uparłeś się, że sam sobie przyniesiesz rzeczy - zadrżałam. - Um, ledwo stałeś, myślałem, że się wywrócisz. - Westchnęłam cichutko.
Uśmiechnęłam się jednak, czując jego ciepły oddech na głowie.
- Ale wszystko minęło spokojnie. No i czeka na nas ciasto czekoladowe w kuchni. Czy takie śniadanie ci pasuje? - zapytałam rozbawiona.
Offline
- Brzmi idealnie - uznałem rozbawiony i podniosłem się z cichym westchnieniem do pozycji siedzącej. - Muszę też co nieco posprzątać..., Nie ogarniałem domu, a wypadałoby... Wczoraj jednak czułem się jak wypluty - przyznałem, przeczesując palcami włosy.
Offline
Przygryzłam wargę.
- Gdy spałeś, troszkę posprzątałam - przyznałam się od razu, również się podciągając do pozycji siedzącej, choć niechętnie. Przygładziłam dłońmi roztargane włosy i ziewnęłam. - Nie ruszałam niczego. Po prostu zebrałam naczynia i przesunęłam meble na swoje miejsce. Tak sądzę, bo byłam tylko raz u ciebie...
Offline
- Trudno czegoś tu nie przestawić na miejsce. Szczerze mówiąc chyba lubię takie małe przestrzenie. Szybciej się je sprząta, niż wielkie domostwa. Poza tym samotność w mały domku nie jest aż tak odczuwalna - uznałem, patrząc na nią z miłością i wdzięcznością. - Dziękuję ci, naprawdę nie musiałaś...
Offline
Przekręciłam się nieco, aby być twarzą do niego i patrzeć mu w oczy.
- Wiem, ale miałam ochotę - szepnęłam, uśmiechając się do niego szeroko i szczerze. - Więc nie ma za co... - dodałam, kiwając delikatnie głową. - Nie musisz mi się odwdzięczać, twoja obecność jest dla mnie samą przyjemnością. Ty jesteś - zapewniłam go radosnym głosem, odnajdując dłonią jego dłoń. Zacisnęłam na niej palce.
Offline
- A ty dla mnie - zapewniłem z łagodnym uśmiechem, odnajdując jej usta i całując ją czule w jej usta, ledwo muskając je. Uśmiechnąłem się lekko, nie potrzebowałem do szczęścia niczego więcej jak jej drobnych ust.
Offline
Przez chwilę nawet nie drgnęłam. Nie wiedząc jak i czy w ogóle coś robić. Ale potem po prostu stwierdziłam, że chcę spróbować. Więc uniosłam się lekko do góry, wsuwając jedną dłoń na jego kark i już nie tylko muskając jego usta przelotnie, zetknęłam nasze wargi. Zaciekawiona i niezbyt zorientowana w temacie, pocałowałam go. Nie jakoś przeciągle, czy... Nie, nie... Tego pewnie nawet nie dało się zaliczyć do udanych.
Zachichotałam, odsuwając się kawałeczek.
- Wybacz - mruknęła rozbawiona.
Offline
Uśmiechnąłem się, trącając jej nos swoim nosem.
- Wybaczasz? Za co? - zaśmiałem się tak cicho jak ona. Teraz ja podjąłem próbę pocałunku. Nieco pewniej, kierując Prim, badając jej usteczka... Ale z dystansem. Była tak niewinna i delikatna, że właśnie takie też były te słodkie całusy. I to mi pasowało. Była cudowna, taka jaką miałem ją przed sobą. - Lenistwo uderza nam do głowy - zaśmiałem się cicho.
Offline
Poczerwieniałam, opierając czoło o jego czoło.
- Ohh... chyba... chyba masz rację - przytaknęłam mu. - Niedobrze. Ale ty masz prawo, miałeś ciężką noc i poprzedni dzień. I pewnie masz ochotę się zmienić i znów czuć się wilkiem - uświadomiłam sobie. - A ja powinnam zmykać. Wezmę szybki prysznic, zjemy i wrócę do domu - postanowiłam.
Offline
- Odprowadzić cię, jak już się umyjesz i zjemy kawałek ciasta? - zapytałem uprzejmie, z uśmiechem. Jej obecność była... taka kojąca. Zapominałem o świecie gdy byłem tu, obok niej. - To nie problem. Naprawdę dobrze się czuję, a twoi rodzice byliby spokojni, że nie wracałaś sama no i wiesz... - uśmiechnąłem się nieśmiało.
Offline
Pogładziłam go delikatnie po karku.
- Dobrze, jeśli masz siłę i czujesz się dobrze, możesz mnie odprowadzić. To będzie sama przyjemność - szepnęłam z uśmiechem. - Wiem, że czasami wydaje ci się dziecięca ale jestem dorosła i mogę sama chodzić po ulicy. Nie zginie się - zapewnilam go ze śmiechem.
Offline
- Oh, wybacz. Nie chciałem byś poczuła się jak dziecko - zapewniłem trochę zmartwiony. - Naprawdę... Um, po prostu ciężko mi się z tobą rozstawać - uznałem, trącając jeszcze raz nosem jej nosek i wstając z łóżka. Przeciągnąłem się z głuchym westchnieniem. - Im więcej czasu razem spędzamy, tym jeszcze na więcej mam ochotę.
Offline
- Chyba wszyscy tak mają. Apetyt rośnie - szepnęłam, trącając palcem jego nos. - Ale co za dużo to niezdrowo. Powinieneś odpocząć trochę ode mnie. Kiedy znów będziesz się widział z rodzeństwem? - zapytałam, szczerze tym zainteresowana. Powoli zaczęłam się podnosić z łóżka.
Offline
- Za dwa tygodnie - odparłem. - Chyba, że wpadnę do swojej watahy na własną rękę. Może, zobaczymy. Pewnie wieść, że znalazłem wilczą miłość już rozniosła się o całym lesie, więc rodzice są ciekawi co u mnie - prychnąłem. - Sam nie wiem, czy chce tam teraz iść. Z drugiej strony pewnie wybrałbym się na polowanie... Odwiedziny u rodziny są zawsze takie... niekomfortowe...
Offline
Przeciagnęłam się i zwiesiłam ramiona. Popatrzyłam na Riddicka miękko przez chwilę.
- Wilczku... - usiadłam znów na łóżku. - Nie powinieneś się tak czuć. To twoja rodzina. Oni cię kochają mimo wszystko. Rodzice już tak mają. Instynkt, który posiadają wszyscy. Gdzieś z tyłu głowy, każda istota chce się troszczyć o swoje potomstwo najlepiej jak umie. Tak jak ją nauczono. Więc jeśli chcesz ich odwiedzić, to idź i czuj się dobrze. Nikt nie zna cię lepiej niż oni - zapewnilam go, uśmiechając się ciepło.
Offline
Uśmiechnąłem się, urzeczony jej słodyczą.
- Wiem kochana. Wiem, że im mogę ufać, jednak dziwnie się czuję odwiedzając swoją watahe, gdy swego czasu proponowano mi odrzucenie jej - westchnąłem. - Ale dziękuję, Prim. Na pewno wezmę to pod uwagę - zapewniłem.
Offline
Westchnęłam ze smutkiem.
- Wyrazie czego masz mnie - szepnęłam uśmiechając się lekko. - Choć watahy ci pewnie nie zastąpienie... Nic ci tego nie zastąpi - stwierdziłam z bólem, zaciskając lekko usta. - Ale ja będę zawsze w tym samym miejscu. - Położyłam dłoń na jego sercu. - Więc sam nie bedziesz.
Offline
Uśmiechnąłem, czując jak serce mi niemal namacalnie mięknie.
- Wprost uwielbiam, kiedy mówisz takie miłe rzeczy - przyznałem cicho, rozbawionym głosem. - Zawsze jesteś przy mnie, moje serduszko... Zawsze - przytaknąłem. Chwilę patrzyłem na nią, naprawdę zauroczony istotką, która zdecydowała się odwzajemnić moje uczucie i być tu ze mną. Kochana...
- Idź weź prysznic, a ja ogarnę salon - zdecydowałem. - Wyznam ci miłość już nad ciastem czekoladowym i herbatą w ręku, zgoda? - zaśmiałem się.
Offline
- Zgoda, Ridd - przytaknęłam, posyłając mu szeroko i ciepły uśmiech.
Potem podniosłam się z łóżka. Riddick również wstał i zanim poszłam do łazienki aby wziąć naprawdę szybki prysznic podał mi jeszcze ręcznik. Podziękowałam i ukryłam się w łazience.
Włosy splątałam w koka na czubku głowy, aby ich nie zmoczyć i tak już zostawiłam po wyjściu z prysznica. Zarzuciłam na siebie te same rzeczy co wczoraj i wróciłam do mężczyzny.
- Już jestem. Jemy? - Uśmiechnęłam się promienie.
Offline
- Tak, już wszystko na nas czeka - uśmiechnąłem się, wskazując na pokrojone ciasto i gotowe talerzyki. Stałem jeszcze w kuchni, by posłodzić herbatę, a potem z nią także ruszyłem do kanapy. Odsłoniłem okna, oraz poustawiałem większość rzeczy, dzięki czemu salon nie wyglądał na tak smutny i pusty. - Zacząłem już sprzątać, jak cię odprowadzę, to doprowadzę dom do porządku do końca - uznałem.
Offline