Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Trudno, myślę, że i tak nie jestem już w stanie cię sprowokować bardziej niż dotychczas - mruknęłam cicho, lekko muskając palcami swojej szyi z namysłem. - Twoja cierpliwość do mnie na już zdecydowanie większe granicę. - Zagryzła mi mocniej wargę.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Zaśmiałem się cicho i usiadłem prosto, głaszcząc ją tylko po tych pięknych nóżkach.
- Relacja między nami... Nieco się zmieniła - przyznałem. - Inaczej na ciebie patrzę, ty inaczej patrzysz na mnie. Nie uważam naszych spotkań tylko za przyjemności, nie... To też się nieco zmieniło - dodałem. - Dobrze się czujemy z sobą, ze sobą, bawiąc się lub nie... Prawda?
Offline
Przez dłuższą chwilę patrzyłam na niego, czując w środku radość przemieszaną z niepokojem. Zależało mi. I zależało jemu. Ale byliśmy tylko wampirami. To... Mogło szybko ulec zmianie. Bałam się tego momentu.
- Prawda - przytaknęłam. - Ale już cię nie mecze tym gadaniem. Dopiłeś herbatkę? Możemy już zrobić coś więcej? - dopytywałam podekscytowana.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Parsknąłem i pokiwałem głową z przyjemnością.
- Już idziemy, nie mam żadnych przeciwwskazań - dodałem, unosząc się, odkładając nogi Mandy na bok. - Dobra, gdzie idziemy najpierw...? - uśmiechnąłem się, spoglądając na nią z łagodnym uśmiechem.
Offline
Podniosłam się zraz za nim.
- Wszedzie gdzie nas poniosą nasze nogi. - Złapałam go za rękę. - A tam gdzie nasze grzeszne duszę będą chciały zostać dłużej... - zachichotalam, ciągnąć go do wyjścia
Cały dzień upłyną nam na zwiedzaniu pomieszczeń. Stół bilardowy to był całkiem przyjemny przystanek. Fotele w sali kinowej były bardzo wygodne... Sporo tego było.
- A tu co...? - zajrzalam do środka. Średniej wielkości pomieszczenia, na środku którego stal fortepian. - Mhm, sala muzycna - mruknęłam wchodząc do środka. Powoli zbliżał się poranek, niebo robiło się już szarawe. - Umiesz grać...? - zapytałam zaciekawiona, podchodząc do instrumentu.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- To raczej oczywiste, że umiem - parsknąłem. Podszedłem do fortepianu siadając na stołku i unosząc klapę. Białe, lśniące klawisze rozbłysły w świetle pierwszych promieni słońca. - Zagrać ci coś...? - zapytałem uprzejmie.
Offline
- Taki skromny - bąknęłam, wywracając oczami. - Zagraj mi coś - dodałam szybko. - Pierwsze co przychodzi ci do głowy, gdy myślisz o nas. O tym co jest między nami - zasugerowałam, patrząc na niego z ciekawością. - Dam ci chwilę na zastanowienie się - dodałam, zdejmując ze stóp baletki i rozciągając się. - Dasz radę, wielki mistrzu? - Zachichotałam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie wiem nie wiem... Nie jestem pewien czy istnieje melodia, która odzwierciedla nasze stosunki - parsknąłem śmiechem, rozprostowując palce nad klawiaturą. Wziąłem płytki oddech, ale nacisnąłem odpowiednie klawisze w pierwszym akordzie.
Zacząłem bardzo spokojną melodią, opartą tylko na kilku nutach. To był wstęp, tak jak się poznaliśmy. Potem zmieniłem melodię. Pełna napięcia, szybsza, agresywna, zadziorna... taka jak była nasza relacja z początku. Jednak gdy groza doszła do punktu kuluminacyjnego, zacząłem zwalniać, przerywać i zmieniać rytm. Grać ciekawsko, przeskakując po klawiszach. Przyspieszałem, aż w końcu ze skocznej, przedzedłem do słodkiej i spokojnej melodii, przepełnionej miłością, przesłodzoną, penerującą umysł...
Zerknąłem na Mandy nim zacząłem ostatni fragment. Pełen erotyzmu, niby szybki, jednak nie tak agresywny, popularna melodia, pełna miłości, przyśpieszająca, tak ładna, że aż sam uśmiech rósł. Powoli jej napięcie rosło, głośność i szybkość też. Jednak tuż przed szczytem...
Urwałem. Zacisnąłem lekko usta, a palce zadrżały mi na klawiaturze bo zdałem sobie sprawę, że nie umiem przewidzieć naszej przyszłości. Mandy w końcu skończy pracę, możemy być już wtedy sobą znudzeni, no właśnie, jeśli znudzimy się sobie... Otrząsnąłem się pośpiesznie.
- Nie mam pojęcia jak zakończyć - wydusiłem ze śmiechem, cofając palce od klawiszy.
Offline
- Czymś tajemniczym - stwierdziłam, wsuwając dłonie na jego barki. Zacisnęłam i rozliznilm palce, rozmasowując mu barki. - Skoro nie wiemy... - szepnęłam mu na ucho. Odsunęłam się i powoli wsunęłam mu dłonie na pierś. - To było śliczne. Naprawdę czułam się... Jakbym, im, znów to widziala. A raczej przeżyła. Od początku. To były jakieś utwory posklejane w jedo, mój mistrzu?
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Tak, kilka melodyjek poskładanych w jedno - parsknąłem. - Zwykła melodia, gdy się poznaliśmy, agresywna, gdy zachowywałem się podle, romantyczna, gdy zaczynaliśmy się spotykać i ta ostatnia... to teraz. To wszystko co między nami czuję. Skomplikowane nuty, dla skomplikowanych uczuć - parsknąłem i sięgnąłem do jej dłoni, by zacisnąć je czule.
Offline
- Dużo czujesz - uświadomiłam mu z szerokim uśmiechem. - Ja też dużo czuję. I mam wrażenie, że... To jest jakieś nierealne. Dawno nie czułam aż tyle. Czy wampir może się rozchorować przez taki nadmiar uczuć? - mruknęłam pytająco, chichocząc cicho.- Mam wrażenie, że moze. Bo to sprzeczne z naszą natura...
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Sprzeczna jest stałość tych uczuć - zużywałem. - A nasza melodia ciągle się zmienia. Co tydzień mamy inny nastój i z innego powodu się cieszymy, albo rozmawiamy, całujemy - uśmiechnąłem się lekko. - Jeszcze nie musimy się martwić. Naprawdę. Między nami jest niemal idealnie - dodałem czule, choć na siebie nie patrzyliśmy, to ściskałem dłoń Mandy.
Offline
Oparłam się delikatnie o niego, gładząc kciukiem po materiale koszuli i patrząc przed siebie, za okno, na niebo, które zaczynało się coraz szybciej rozjaśniać.
- Idealnie czy nie, na pewno nam dobrze. Jakąkolwiek by to nie była relacja. To nie może być złe - szepnęłam zamyślona.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Oh, jest dobrze... - parsknąłem, ale zaraz potem dołączyłem się do oglądania wschodu słońca. - Jesteś przygnębiona? Mogę ci zabrać jeszcze jakiś miły kawałek, spokojny - zaproponowałem, nadal głaszcząc ją po dłoni, a co jakiś czas zerkając na to.
Offline
- Trochę tak - odszepnelam nie odrywając wzroku od słońca. - Troszkę jestem przygnębiona. Ale tylko trochę - zapewnilam, trochę nieobecna. Myślami uciekłam daleko do przeszłości. - Mam wrażenie, że jakkolwiek byśmy się nie starali, w koncu natura zmusi nas do popełnienia karygodne go błędu. - Westchnęłam ciężko, wyciągając dłonie z jego uścisku i znów sunąc nimi w górę. - Ale to nieważne - dodałam radośniej. - Nie ma to teraz znaczenia - dodałam, uśmiechając się pod nosem. Przesunęłam po jego szyi, aż do głowy, gdzie zatrzymałam dłonie, aby delikatnie potrzeć kciukami o jego skronie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Natura, naturą - uznałem. - Ale zawsze nie musimy jej ulegać. Nie zdradzać, nie nudzić się... Nie nudzę się z tobą nigdy. Nie wiem jak ty ze mną, ale cieszę się, że dni były ciekawsze przez samo pojawienie się twoje na korytarzu... Nie smuć się - poprosiłem, wtulając się w jej dłonie. - Pomyśl o mnie, coś miłego...
Offline
- Nie smucę się już - odparłam, uśmiechając się delikatnie. Musnęłam wargami jego skroń i odsunęłam sie, aby znów stanąć w tym samym miejscu co wcześniej. - Możesz mi zagrać coś jeszcze. Proszę? - dodałam rozbawiona, wpatrując się w niego jak w obrazek.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie widzę problemu, twój wielbiący wzrok jest wart wszystkie melodie jakie znam - uznałem szczerze i znów przysunąłem się do klawiatury. Zagrałem jakąś wesołą, jedną pełną zadumy, jeszcze inną energiczną i skoczą.
Po czwartej, bardzo słodkiej i romantycznej melodii spojrzałem na Mandy, która usiadła w fotelu tuż obok fortepianu, słuchając mnie nadal z przejęciem.
- Chyba już wystarczy, nie uważasz? - parsknąłem śmiechem, bo słońce wschodiło już dobrze nad horyzont.
Offline
Potarła skronie i wzięłam głębszy oddech.
- To było bardzo przyjemne. I muzyka i patrzenie na ciebie, Mordecai - mruknęłam podnosząc się z fotela i przeciągając. - Idziemy już do łóżka? - zapytałam, specjalnie formułując pytanie w taki sposób. - Czy masz jeszcze jakiś pomysł, aby się przejść? W końcu twoich rodziców nie ma do południa - zauważyłam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Pospacerujmy jeszcze, dobrze? - uśmiechnąłem się lekko. - Możemy jeszcze zejść do kuchni i zrobić coś do picia, albo jedzenia... Jeszcze nie czas na łóżko, jeszcze chciałbym być dobry w inny sposób - dodałem, zamykając klapę i wstając od instrumentu, by objąć i pocałować Mandy. - Na co masz ochotę. Alkohol, herbatę, herbatę z alkoholem...? - proponowałem rozbawiony.
Offline