Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Może troszeczkę za dużo. Ale jakoś cieszą mnie wszystkie zapaszki - mruknęłam rozbawiona, podnosząc się z łóżka. Wstałam jednak za szybko i zakręciło mi się w głowie. Czarne plamki pojawiły mi się przed oczami. Jęknęłam cicho. - Dobrze ci tam w tej wannie?! - zapytałam, pocierając skroń.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Lepiej byłoby z tobą w komplecie, ale tak też nie jest źle - rzuciłem "niby obojętnie", jednak cieszyłem się na jej powolne kroki w moją stronę. - Idziesz? Obiecuję, że będzie ci lepiej w ciepłej wanience, w moich rękach, które cię dokładnie wymyją - zamruczałem zachęcająco, niemal nawołując ją do siebie. Choć wierzyłem, że nie muszę jej przekonywać...
Offline
Powoli przeszłam do łazienki i stanęłam w progu łazienki. Naga oparłam się ramieniem o próg i popatrzyła na wampira.
- Zabawnie wyglądasz z tą głową nad wodą - mruknęłam cicho. Byłam średnio przytomna. - Wolałabym uniknąć patrzenia w lustro na tą chwilę- parsknęłam, teatralnie zasłaniając sobie obraz z dwóch stron. Stanęłam obok wanny, patrząc z góry na wampira.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Nie przeczę, że podobał mi się ten punkt widzenia.
- W porządku - powiedziałem spokojnie. Wejdź do wody, pozwól się oczyścić ciału, rozluźnić, a w mig poczujesz się lepiej - powiedziałem łagodnie, unosząc się nieco i wyciągając do niej rękę, by pomóc wejść wampirzycy. - Chodź, ślisko tu jest. Dodałem olejku kwiatowego, jeśli nie masz nic przeciwko - dodałem, zachęcając ją dłonią do wejścia.
Offline
Złapałam jego dłoń i ostrożnie weszlam do wanny. Przez moment jeszcze patrzyłam na wampira z góry, ale zaraz usiadłam, nie mając siły już stac.
- Szczerze to chciałabym jeszcze spać... - jęknęłam, wygodnie usadzając się w ramionach wampira. - Mhmmm, tu jest faktycznie bardzo dobrze - wymamrotałam, zamykając oczy. Byłam kompletnie bezbronnym stworzeniem teraz. I kompletnie oddanym Mordecaiowi.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- To możesz się zdrzemnąć - powiedziałem łagodnie. - Przypilnuję, by nic ci sie nie stało - dodałem, trzymając ją w ramionach, obejmując ja łagodnie, troskliwie jak to mówiła Mandy. Nie do końca rozumiałem jeszcze co to oznaczało czy zmieniało w moim zachowaniu, ale niech tak było. - Odpocznij. Byłaś doskonała w łóżku, zasługujesz na duuużo odpoczynku - dodałem, szeptem na jej ucho, całując ją tam też, ale nie mokry czy dokładnym pocałunkiem, tylko delikatnym. Słodkim.
Offline
- Jestem ciekawa kto przyniesie ci jedzenie i ziemi posciel - mruknęłam ze śmiechem, nie otwierając oczu. - Chyba wypadnie na mnie. Ale może jednak zmienisz pokój na jedną noc...? I zajmę się tym później... - Westchnęłam z przyjemności, otulając się ramionami wampira z zadowoleniem.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Potem się nad tym zastanowisz, na razie nie jestem głodny - powiedziałem spokojnie. - Odpoczywaj wampirzyco, odpoczywaj - poprosiłem, pozwalając jej się wtulić, pozwalając jej na wszystko...
Co się ze mną działo? Gdzie się podział Mordecai Harland niezmienny od prawie 30 lat? Mandy mi go ukradła i zniewoliła. Podstępna, piękna i seksowna żmijka...
Offline
- Mhm, już nie głuptasie? - szepnęłam rozbawiona i westchnęłam głęboko.
Przysypiałam, bo wszystko mnie skłaniało do tego. Wyczerpanie po intensywnej nocy, ciepła wodą, ciało Mordecaia, jego dłonie wodzące ostrożnie po mojej skórze...
- Zimno się robi - stwierdziłam w którymś momencie. - Raaany, znów trzeba się ruszyć. Moje mięśnie odmawiają posłuszeństwa - dodałam z uśmiechem, nie poruszając sie ani trochę.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Jesteś niesamowicie wyczerpana Mandy, to okropne - parsknąłem. - W porządku. Wyjmę cię z wody. Wytrę delikatnie twoje ciało, a potem owinę szczelnie w łóżku. Zejdę na chwilę do rodziny, by pamiętali, że żyje i wrócę do ciebie - przedstawiłem plan. - A jak już wypoczniesz, to posprzątasz w pokoju, a ja załatwię u twojego kierownika, że jesteś u mnie - dodałem. - Dobra?
Offline
Uniosłam głowę najwyżej jak mogłam,wykręcając ja tak aby móc na niego zerknąć choćby kontem oka.
- Okropne? - powtórzyłam po nim, ignorując całą resztę zdania, czego bardzo nie lubił. - Niby czemu, ja się czuję bardzo spelniona. Dobrze mi było - powiedziałam z pewnością w głównie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Wiem, że jesteś spełniona. Gdyby było ci źle, to by cię już tu nie było i nie wtulałabyś się tak we mnie - wytknałem z westchnieniem. - Chodź, idziesz do łóżka Mandy - dodałem, poruszając się nieco i szukając najlepszego sposobu by wyjść razem z nią już z letniej wody.
Offline
- Nie jestem taka bezwładna, po prostu mi się nie chce - mruknęłam, podpierając się o wannę i podniosłam się razem z Caiem. Wampir szybko wyszedł z wody, zarzucił sobie ręcznik na kark i z drugim wrócił z powrotem do mnie, w czasie gdy ją zdarzyłam ostrożnie z niej wyjść i stanąć prosto. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - zauważyłam naśladując z rozbawieniem jego władczy ton. Przeciągnęła mi się, unosząc ramiona do góry i przymykając oczy.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie było okropnie, też jesteś bardzo spełniony - zapewniłem. - I następnym razem nawet obejdzie się bez klapsów. Podobało mi się, kiedy byliśmy ciekawscy i czuli - uśmiechnąłem się lekko, wycierając ciało Mandy z wody. - Nasz seks mi się po prostu podobał - podsumowałem łagodnie i westchnąłem, odrzucając ręcznik. Bez pytania nawet uniosłem Mandy w ramionach, wychodząc z nią z łazienki i kładąc ją w łóżku. Otuliłem ją pościelą. - Odpoczniesz jeszcze trochę?
Offline
Wtuliłam twarz w poduszkę.
- Taaaak, dwa razy nie musisz się pytać. Prześpię się jeszcze chwilkę, a potem gdzieś pójdziemy. Chce gdzieś iść, gdziekolwiek... Byle żebyśmy się przeszli razem - mruknęłam,zerkając za Mordecaiem spod uchylonych powiek. - Wracaj szybko, nie pozwól Harlandowi zostać na długo - rzuciłam rozbawiona, przekręcając się na drugi bok.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Naturalnie Mandy, naturalnie - dodałem z uśmiechem, chwilę głaszcząc wampirzycę po głowie, a potem wstałem z westchnieniem z łóżka i skierowałem się do szafy, zakładając coś pasującego na późne śniadanie z rodziną.
- Ta pokojówka - zaczęła matka, unosząc brew, gdy na mnie patrzyła. - No wiesz, ta ruda. Często u ciebie przesiaduje - zauważyła. Wzruszyłem ramionami.
- Jest fajna. Robi mi czasem dobrze - wyjaśniłem bez emocji, choć miało się to z prawdą. Matka skinęła głową.
- Oh, czyli ci się spodobała?
- Bardzo. Wolałbym, byś jej nie nękała - dodałem, mrużąc oczy. Ojciec parsknął znad kawy. Oczywiście, że wiedział o czym mówię, matka uwielbiała to robić. Nękać słabszych.
- Nie wiedziałam, że aż tak ci się podoba...
- Pixie jest beznadziejna, ale ona ma w sobie.... To coś. Ale je nie wtrącam się do twoich kochanków - zauważyłem. - A teraz wybaczcie, wracam do pokoju....
- Mandy? Śpisz? - zapytałem łagodnie, zamykając za sobą drzwi na klucz.
Offline
- Nieeeeeee - mruknęłam przeciągle, przeciągając się na łóżku. - Wiem, wiem, czas i pora wstać. - Zaśmiałam się, znów rozluźniając ciało i wzdychając cicho. - Już wstaje. - Uśmiechnęłam się do wampira. - Chyba dobrze się bawiłeś z rodzinką, kkoro tak szybko wróciłeś - zauważyłam kąśliwe znów się śmieje.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Oh tak, doskonale, to ty nie wiesz, że moi rodzice są tacy zabawowi? - prychnąłem, wywracając oczami. - Wstawaj wstawaj, miałem pogonić pokojówkę do sprzątania - zauważyłem, podając jej świeżą bieliznę i uniform, który nadal ujmował jej piękna.
Offline
Zachichotalam i już pewniej niż wczesniej Podniosłam się z łóżka, odbierając czyste ubrania od wampira.
- Masz okropnie leniwą pokojówkę. To cud, że jeszcze nie grozisz jej - mruknęłam, poruszając zabawnie brwiami. Powoli zaczęłam się ubierać. - A może powinieneś, słyszałam, że ta dziewucha nie robi nic tak jak trzeba póki nie pokaże się jej gdzie jej miejsce - ciągnęłam dalej, podchodząc do Mordecaia i obejmując dłonią jego kark.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Naprawdę tak słyszałaś? Ja jestem na razie zadowolony z jej usług - uznałem z uśmiechem, przyciągając ją do siebie i obejmując jej talię. - Narzekam co jakiś czas na nią, to fakt, ale zazwyczaj doskonale wie, czego potrzebuję i z ochotą spełnia moje potrzeby. Cenię sobie takie zaangażowanie - dodałem. - Ale mogłaby trochę więcej sprzątać...!
Offline